KIJ W MROWISKO

Przy otwarciu strony odezwał się kanarek, moja wizytówka dźwiękowa.

Nie wiem, czy nie wtykam kija w mrowisko, ale wydaje mi się, że w pracach naukowych, dotyczących ewolucji, a tym bardziej w literaturze popularnonaukowej, za duży nacisk kładzie się na przedłużenie gatunku, a za mały - na przeżycie poszczególnych osobników. Moim zdaniem pierwszą funkcją ewolucji jest przeżycie poszczególnych jednostek. Martwe osobniki nie wydają potomstwa. Jeśli w obrębie jakiegoś gatunku przeżywa zbyt mała liczba osobników, to gatunek ginie, nawet gdy poszczególne osobniki osiągają dojrzałość płciową i są zdolne do rozrodu. Tylko ludzie wiedzą, co to są geny, mogą badać zależności genetyczne i tworzyć różne naukowe teorie na ich temat. Ale nawet ludzie, gdy się zakochują, rzadko myślą o genach. Śmiem twierdzić, że żadne inne stworzenie poza człowiekiem nie myśli o genach. Zwierzęta wybierają sobie partnera na zasadzie upodobań, wrażeń estetycznych: może to być zapach, wielkość poroża, pokaz siły manifestującej się postawą i wygranymi pojedynkami z konkurentami. Może to być szczególnie powabny kolor upierzenia, głębokość wcięcia ptasiego ogona, symetria wydłużonych sterówek itd. U ptaków śpiewających prawdopodobnie na wybór partnera ma wpływ śpiew samca, który w uszach samic brzmi szczególnie urokliwie, choć w naszych, ludzkich uszach śpiew taki może być nieprzyjemny, zgrzytliwy, skrzypiący, zupełnie niemelodyjny.

Gdyby podstawową rolą ewolucji było przekazywanie genów potomstwu i ich "nieśmiertelne trwanie" w poszczególnych osobnikach, wtedy, być może, prawie natychmiast po urodzeniu (albo w bardzo krótkim czasie) zjawiający się na świecie osobnik mógłby produkować gamety zdolne do stworzenia potomstwa. Tak się jednak nie dzieje, z wyjątkiem pedogenezy, której szczególnym przypadkiem jest neotenia występująca np. u salamandry meksykańskiej. Na ogół świeżo urodzone osobniki muszą przejść fazę "dzieciństwa", wiek młodzieńczy, aż osiągną dojrzałość płciową i dopiero od tej pory są w stanie płodzić potomstwo. Inaczej jest z przetrwaniem osobników. W zależności od gatunku opieka nad potomstwem wygląda różnie. U niektórych samce i samice dbają jedynie o to, żeby wyrzucić swoje gamety w odpowiednim miejscu. W takich przypadkach środowisko wodne umożliwia spotkanie się odpowiednich gamet. Na przykład łososie, po osiągnięciu dojrzałości płciowej, płyną wytrwale do miejsca urodzenia, żeby tam złożyć swoje komórki rozrodcze, po czym giną. Jednak u znacznej części stworzeń występuje opieka nad potomstwem, choć różni się ona w zależności od gatunku.

Samice ośmiornic składają zapłodnione jaja w osłoniętym miejscu i opiekują się nimi: czyszczą je i napowietrzają. W tym czasie nie spożywają pokarmu. Wkrótce po wykluciu się młodych samice giną. Nogale, ptaki z rzędu grzebiących, budują kopce lęgowe z butwiejących roślin, w których inkubowane są jaja. W czasie inkubacji nogale opiekują się kopcem: gdy temperatura wewnątrz kopca jest za wysoka, rozgrzebują go nieco, a gdy jest za niska, dokładają do niego gnijące rośliny. Nogale nie opiekują się potomstwem. Wyklute pisklęta muszą same wygrzebać się z kopca, a potem samodzielnie zdobywać pokarm i chronić się przed drapieżnikami.

Gniazda budują niektóre gatunki stawonogów, ryb, żab, a także gady. Wykopaliska potwierdzają budowanie przez niektóre gatunki dinozaurów gniazd, w których były inkubowane jaja. Ssaki budują zwykle gniazda mieszkalne lub legowiska. Różnorodne gniazda budują też ptaki. Zakładają je w dziuplach, norach ziemnych, w dołkach na ziemi, albo zawieszają je na gałęziach drzew lub wśród trzcin.

U niektórych gatunków ryb samce lub samice (w zależności od gatunku) inkubują jaja w pysku, a u innych - noszą w pyskach narybek. Większość gatunków w czasie inkubacji jaj i noszenia narybku w pyskach nie pobiera pokarmu. Ptaki, oprócz budowania gniazd, w których inkubowane są jaja, zazwyczaj opiekują się potomstwem. Jeśli pisklęta są zagniazdownikami, a więc od razu zdolnymi do samodzielnego życia, wodzone są jeszcze przez pewien czas przez samicę (np. u kur). Kura broni swoich piskląt przed napaścią drapieżników. Jeśli natomiast pisklęta są gniazdownikami, a więc rodzą się ślepe i nagie lub pokryte skąpym puchem, całkowicie bezradne i bez możliwości termoregulacji, wtedy samica, samiec lub oboje rodzice na zmianę ogrzewają potomstwo, a potem karmią je aż do osiągnięcia samodzielności. W wyniku ewolucji niektóre gatunki ptaków wykształciły kooperacyjny system opieki nad potomstwem. W tym systemie parze rodzicielskiej pomagają w opiece nad pisklętami głównie spokrewnieni członkowie grupy - młode samice i samce.

Opieka rodzicielska nad potomstwem występuje również u ssaków, w tym u ludzi, przy czym u ludzi okres tej opieki jest najdłuższy. Dodatkowo u ludzi występuje coś, czego chyba nie ma u innych stworzeń - opieka dziadków. Dziadkowie zapewniają lepszą, staranniejszą opiekę nad wnuczętami. W książce Szymona Drobniaka "Ewolucja jako podstawowe wyjaśnienie wszystkich procesów biologicznych" znalazłam ciekawą hipotezę:

"hipoteza babki: mimo że wartość reprodukcyjna kobiety po osiągnięciu okresu menopauzy spada do zera, jej potencjalny wkład w wychowywanie wnuków swoich oraz potencjalnie innych kobiet jest na tyle istotny, że stanowił wystarczający czynnik selekcyjny pozwalający na wydłużenie życia kobiet poza ich realnie reprodukcyjny okres życia. Innymi słowy – kobiety pozbawione możliwości rozrodu mogą, w zgodzie z teorią doboru krewniaczego, zwiększyć swoje dostosowanie poprzez opiekę nad swoimi wnuczętami (Lahdenperä i in. 20014). Jak wykazały badania oparte na długoterminowych danych ze spisów ludności w Finlandii, przedłużone życie kobiet po okresie menopauzy daje im wymierny zysk w dostosowaniu w postaci posiadania istotnie większej liczby wnucząt w porównaniu do kobiet umierających albo przed menopauzą albo tuż po jej przejściu."

Moim zdaniem, to, co zaobserwowano w Finlandii, nie musi zachodzić w innych krajach. Na rozrodczość kobiet wpływa wiele czynników. Dziadkowie mogą pozytywnie wpływać na wychowanie wnucząt, ale niekoniecznie na wzrost ich liczby.

Dlaczego opieka nad potomstwem z punktu widzenia ewolucji jest tak ważna? Moim zdaniem dlatego, że zapewnia to przeżycie w dobrej kondycji większej liczbie potomków, którzy mogą osiągnąć dojrzałość płciową i zapewnić przedłużenie gatunku. Jednak bez przeżycia poszczególnych osobników, i to w dostatecznie dużejj liczbie, nie może być mowy o przetrwaniu gatunku.

Niektóre zwierzęta, np. lwy, gdy upatrzą sobie jakąś samicę, zabijają jej młode. Znawcy problemu piszą, że dzieje się tak dlatego, że samiec chce koniecznie przekazać samicy swoje własne geny, żeby tylko one przetrwały w jego potomstwie. Sądzę, że lew wcale nie myśli o genach, ale o tym, żeby po utracie potomstwa upatrzona samica była jak najszybciej gotowa do kopulacji. Samce dążą do kopulacji głównie po to, żeby rozładować napięcie seksualne. Moim zdaniem samiec lwa, który pokonał dotychczasowego właściciela i przejął jego harem, traktuje zdobyte samice jako swoją wyłączną własność. Zabija więc potomstwo pokonanego władcy po to, żeby nowo urodzone lwięta, tak jak zdobyte samice, były jego i tylko jego własnością. Potrzeba rozładowania napięcia seksualnego bywa tak silna, że obserwowano samce żab, które próbowały wycisnąć jaja z kawałków drewna oraz kaczory krzyżówki kopulujące z martwymi kaczkami.

Wśród ptaków obserwuje się dość powszechne zjawisko kopulacji pozapartnerskich inicjowanych przez samice. Pod nieobecność własnych partnerów samice często przyłączają się do innych samców i flirtują z nimi. I znowu, moim zdaniem, samicom nie chodzi o przetrwanie genów najlepszych samców. Samice kierują się raczej upodobaniami. Andrzej kruszewicz w swojej książce "Ptaki Polski" tak pisze o dymówkach:

"... Okazuje się, że gdy bardzo atrakcyjnemu samcowi skróci się skrajne sterówki, to traci on w oczach samic cały powab. Za to gdy młodemu, mało lubianemu przez samice samcowi doklei się długie sterówki dorosłego samca, natychmiast staje się w oczach samic supermanem. Skrócenie sterówek zdecydowanie ułatwia latanie samcowi, ale bardzo utrudnia znalezienie partnerki. Długie sterówki spełniają więc taką samą funkcję jak rozbudowany ogon pawi czy skomplikowane ozdoby cudowronek, zwanych dawniej rajskimi ptakami. Jest to rodzaj dodatkowego obciążenia, które informuje samice, że musi to być silny i zdrowy samiec, skoro tak dobrze radzi sobie z oczywistym utrudnieniem, jakim są wydłużone sterówki. Samce o długich sterówkach są więc bardziej atrakcyjne dla samic niż o sterówkach krótkich. Te pierwsze są z reguły starsze i bardziej doświadczone. Najmniej atrakcyjne są jednak te, które mają zewnętrzne sterówki nierównej długości, choćby były dłuższe niż u młodego, niedoświadczonego samczyka. Asymetria samczych ozdób była obiektem badań na wielu gatunkach ptaków. Ich wyniki wskazują jednoznacznie, że ozdoby te muszą być nie tylko jak najlepiej rozwinięte, ale także symetryczne. Asymetrię samice odbierają jako dowód słabości samca i jego nieprzydatności jako dawcy genów dla przyszłego pokolenia. Oczywiście z braku innych samców samice powracające zbyt późno z zimowisk zadowalają się także tymi o ogonach asymetrycznych i bardzo krótkich. Lepiej mieć potomstwo z samcem nieco gorszej jakości, niż nie mieć go wcale. A jeszcze lepiej, gdy rodzinę założy się nie z pierwszym napotkanym samcem, ale poszuka się najlepszego w okolicy dawcy genów dla potomstwa. Stąd biorą się kopulacje pozamałżeńskie, selekcja samców i rozwój u nich ozdób, które są sprawdzianem kondycji, a co za tym idzie - sprawności. ..."

Z opisu tego doświadczenia wynika że samicę dymówki łatwo oszukać. To nie wiek, doświadczenie, a nawet kondycja decyduje o wyborze samca, lecz długość i symetria zewnętrznych sterówek. O wyborze samca decyduje raczej wrażliwość estetyczna, a nie wyrafinowana przemyślność: chcę mieć potomstwo z samcem, który przekaże najlepsze geny mojemu potomstwu. Wydaje mi się, że w ewolucji nie tyle chodzi o przekazywanie najlepszych genów, co o powstawanie kombinacji genetycznyc. Kombinacje genów powodują lepsze i szybsze dostosowywanie się organizmów do zmieniających się środowisk ich życia. Wiele z tych kombinacji okazuje się nie mieć znaczenia dla przeżycia potomstwa, część z nich jest wręcz szkodliwa, a nawet śmiertelna, jednak część kombinacji umożliwia przetrwanie w organizmów zmienionym środowisku.

U zbyt młodych ptaków sukces lęgowy może być wątpliwy. Gniazdo może być założone w niewłaściwym miejscu, wskutek czego może zostać splądrowane przez drapieżniki. Może być ono niestarannie uplecione, wskutek czego może zostać zrzucone z drzewa przez wiatr. W pracy Kamili Misztal "Biologia lęgowa populacji wrocławskiej kowalika Sitta europaea" znalazłam taki fragment:

"... Jedno gniazdo, umieszczone niestandardowo w brzozie uległo zalaniu (znaleziono pisklęta pod dziuplą pokryte sokiem brzozowym i błotem). ... Okazuje się jedynie, że brzoza nie jest dogodnym gatunkiem do budowy gniazda, z powodu znacznej obfitości soków we wnętrzu drzewa. ..."

W tej pracy nie jest napisane, czy w brzozie założyły gniazdo młode kowaliki. Choć doświadczenie zdobywa się w każdym wieku, to nie trudno sobie wyobrazić, że młode ptaki mają go zdecydowanie mniej niż ptaki starsze. Lęgi młodym ptakom mogą też nie udać się z innych przyczyn. Naprzykład młoda samica może zbyt często schodzić z gniazda podczas wysiadywania jaj, partnerzy mogą niewłaściwie opiekować się potomstwem, mogą dostarczać pisklętom niewłaściwy pokarm lub przynosić go za mało. Nic więc dziwnego, że samice wybierają chętniej starszych partnerów, gdyż oni mają z reguły większe doświadczenie.

Coraz częściej mówi się, że ewolucja nie ma celu ani planu. Skąd więc bierze się przypisywanie ewolucji planu, według którego w kolejnych krokach osiąga ona "nieśmiertelność" najlepszych genów, zapewniających trwanie poszczególnych gatunków? Ani mi w głowie twierdzić, że dobór seksualny nie ma znaczenia, ani że geny nie odgrywają żadnej ważnej roli w przedłużeniu gatunku. Przekazywanie genów, gwarantujących najlepsze przystosowanie gatunków do środowisk, w których żyją, ma ogromne znaczenie dla trwania życia i dla jego różnorodności. Nie chcę też rozstrzygać, która funkcja jest ważniejsza, gdyż zarówno przeżycie osobnika, jak i przedłużenie gatunku wydają się mieć jednakową wagę. Chodzi mi tylko o przesunięcie nacisku z przedłużania gatunków na przeżycie osobników. Przedłużenie gatunku jest konsekwencją przeżywalności poszczególnych jego jednostek, bez której przekazywanie genów następnym pokoleniom jest niemożliwe.

Zapraszam do polemiki. Jeśli ktoś chciałby się podzielić opinią na ten temat, proszę pisać na adres:   Henryka Kwiatkowska
Strona główna