5 DNI NA HELU



Przy otwarciu strony internautów przywitał mój kanarek, moja wizytówka dźwiękowa.

Wybrałyśmy się we dwie w lipcu na 5 dni na Hel. Zamieszkałyśmy w pensjonacie Laguna. Przypadł nam w udziale pokój z dwoma łóżkami i małą łazienką. W pokoju były szafy na ubrania, stół, mała lodówka i telewizor, z którego i tak nie było czasu korzystać. Na powitanie właścicielka poczęstowała nas kawą i pysznym, domowym serniczkiem. Na Helu jest bardzo dużo mew srebrzystych. Urzędują na płaskich dachach budynków i podnoszą nieustanny wrzask. Wychodziłam bardzo wcześnie rano (kilka minut po czwartej), żeby nagrywać ich "jęki", "chichoty", okrzyki i skrzeczenia. Ale na Półwyspie Helskim słychać nie tylko mewy. W lipcu można usłyszeć też inne ptaki: jerzyki, sierpówki, sroki, wróble, wrony. Wiosną, gdy różne ptaki zlecą się na lęgi, z pewnością ptasi chór jest znacznie bogatszy.

Wczasy na Helu kojarzą się oczywiście z morzem. Na Helu jest plaża główna, gdzie popołudniami odbywają się różne imprezy. W wodzie, przy brzegu, bawią się przede wszystkim dzieci.

My, nieco starsze osoby, niezbyt chętnie wchodzimy do zimnej wody, ale morze przecież powitać trzeba. Wolimy wygrzewać się na słonecznej plaży.

Ponieważ w słoneczne dni morze i plaża przyciąga plażowiczów, więc mniej więcej od godziny dziesiątej przybywa ich coraz więcej. Za ludźmi na plażę ściągają też czupurne i ciekawskie mewy (krótki film). Krzycząc i skrzecząc wypatrują okazji, jak tu zwędzić trochę jedzonka nieuważnemu wczasowiczowi. Na Helu są rybitwy, mewy śmieszki, ale najbardziej słyszalne są mewy srebrzyste.

Na Helu jest też druga plaża, trochę mniej chętnie odwiedzana przez wczasowiczów,
przez co jest na niej spokojniej, mniej gwarnie. Można tam kilometrami spacerować
wzdłuż brzegu morza. Na plaży można spotkać wyrzucone przez morze wodorosty,
jak również rosnące sitowie
i np. roślinkę, co do której na razie nie wiem, jak się nazywa.



Kto przyjedzie na Hel, powinien pokłonić się władcy mórz, Neptunowi, który sprawi, że wczasy będą udane, pełne niezapomnianych wrażeń.



Można też odwiedzić latarnię morską, która ma 42 metry wysokości. Trzeba wspiąć się na szczyt po kręconych schodach. Po wejściu na samą górę, można chodzić wkoło i podziwiać panoramę Helu.




Niewątpliwą atrakcją jest przejażdżka statkiem. W rejs po Bałtyku, wokół Półwyspu, wybrałyśmy się na statku Ocean.
Usiadłyśmy na dziobie, na pokładzie, ponieważ lubimy słońce.

Na statku można wypić kawę, a na zakończenie godzinnego rejsu można zrobić sobie zdjęcie przy kole sterowym w kapitańskiej czapce.


Tłumy odwiedzających gromadzą się w fokarium.
Wokół basenu z fokami stoją ludzie i obserwują, jak zachowują się foki
podczas karmienia i ćwiczeń z opiekunem. Jedna z fok ma na imię Ewa.
W czasie pokazu odtwarzana jest prelekcja na temat fok: co to są za zwierzęta,
czego potrzebują do życia, jak stopniowo przywracano obecną liczebność fok szarych na Bałtyku,
co zagraża fokom, jak trzeba się zachować, gdy spotka się fokę na plaży lub w przybrzeżnej wodzie.
Podczas pokazu jedna foka przypłynęła blisko mnie, uderzyła płetwiastymi łapami o wodę tak, że mnie lekko opryskała.

Foki są dużymi zwierzętami o wrzecionowatym kształcie, zwężającym się ku tyłowi.
Ich pysk jest wydłużony. Na lądzie poruszają się raczej niezgrabnie,
używając silnych mięśni brzusznych i przednich płetw. Z pokazu z fokarium mam krótki film
Na zakończenie pobytu w fokarium, można zahaczyć o sklep z pamiątkami i zrobić sobie zdjęcie ze sztuczną foką.
Tę sztuczną fokę można sobie dokładnie obejrzeć, bo przecież żywej foki nie można dotknąć.
Nawet, gdyby ktoś chciał dotknąć foki, to skutecznie powstrzyma go napisane ostrzeżenie: "Uwaga! Foki gryzą!"


Statek jest duży, więc rejs na nim odbywa się nspokojnie, można by rzec - dostojnie.
Natomiast rejs po morzu motorówką, to zupełnie inna bajka. Motorówka mknie przez fale, które ją podrzucają całkiem wysoko.
Czuje się tę szybkość, uderzenia dna łodzi o wodę, wiatr we włosach;
trzeba pilnować czapki, żeby wiatr jej nie porwał i nie rzucił w morze w ofierze dla Neptuna.
Dla bezpieczeństwa wszyscy uczestnicy rejsu na motrówce mają założone kapoki.

Na Helu chyba nikt nie może czuć się głodny, ponieważ jest tu mnóstwo restauracji, barów i punktów gastronomicznych,
w których każdy może znaleźć coś dla siebie. My często odwiedzałyśmy restaurację Kutter,
gdzie zachwycałyśmy się "helskimi frykasami". Bardzo przypadły mi do smaku frytki z batatów.


Ostatniego dnia, gdy zmierzałyśmy na dworzec kolejowy,
postanowiłyśmy wstąpić do parku, który jest blisko dworca.
Tam znajdują się rzeźby muzykantów grających na różnych instrumentach
oraz ławeczki z rzeźbami zwierząt i ptaków.

Mewy srebrzyste to dość duże ptaki, więc i głosy mają donośne. Zdumiewające jest to, jak wiele różnych dźwięków potrafią wydawać. Na zakończenie proponuję posłuchać koncertu tych mew.

Henryka Kwiatkowska
Strona główna